piątek, 13 marca 2015

Rozdział V

Na początku zamówiliśmy tylko herbatę, na rozgrzanie. Usiedliśmy koło okna, żeby obserwować co się dzieje się za nim
-Wiesz co? Chyba jednak nic z tego nie będzie- powiedział w końcu, gdy od dłuższego czasu nic się nie zmieniało -Leje, wieje. A burze mają to do siebie że lubią wracać. Bezpieczniej będzie jak tu zostaniemy. Co ty na to?-
-Ok- odpowiedziałam tylko -Rzeczywiście nie wygląda to dobrze... Trochę szkoda, bo chciałam ci jeszcze pokazać parę miejsc...- zasmuciłam się trochę..
-Spokojnie. Pokażesz mi jutro...- uśmiechnął się wstając od stołu.
-Jak to jutro? A twoja praca?- zapytałam się zdziwiona, że ma tyle wolnego czasu
-Nie martw się. Mam ją tutaj. A poza tym nic się nie stanie jak trochę poczeka- odpowiedział pokazując mi telefon -Idę zapytać o pokój- dodał i poszedł do recepcji.
Na tą myśl poczułam motyle w brzuchu. Borze mam spać z nim jednym pokoju?! Domyślałam się że na dwa nie ma raczej szans z powodu natłoku ludzi. Poza tym wyraźnie powiedział pokoju, a nie pokoi. Czyli sam chyba tego chciał. Ale mimo wszystko dziwnie się czułam z tą myślą. Jón wrócił po jakimś czasie ze zmieszaną miną. -No niestety. Nie ma wolnych pokoi- oświadczył
-Jak to?- zapytałam zaskoczona i podenerwowana.W końcu nasz bezpieczny nocleg stanął pod znakiem zapytania
-No... jest sezon + taka pogoda. Powiedzieli, że nie ma na to szans. Ale... jeśli mamy karimaty, możemy spać tutaj- oznajmij prezentując ręką pomieszczenie pełne, stołów i ludzi
-Tutaj?- zapytałam zaintrygowana -Ale my przecież nawet nie mamy karimat... Czy mamy?- dopytałam przypominając sobie o grubej rolce na szczycie jego plecaka.
On bez słowa pochylił się, odpiął plecak i postawił na naszym, drewnianym stole owy rulon o którym myślałam, a który teraz rozwinął się w dwie miękkie karimaty
-No chyba że yy...jest to dla ciebie zbyt nie wygodne...- uśmiechnął się triumfalnie, ale potem spojrzał na mnie trochę nie pewnie zdając sobie sprawę, że nie wie, czy mi to w ogóle odpowiada. No ale o wspólny pokój to już nie zapytał
-Nie... Nie ma sprawy. Nie raz już tak spałam- uśmiechnęłam się, choć czułam że tej nocy raczej nie zmrużę oka. -A ty? Wyśpisz się na czymś takim?-zrewanżowałam się
-Z taką towarzyszką u boku? Wszędzie!- uśmiechnął się szelmowsko i puścił oczko. A ja znowu się zarumieniłam.
Kiedy już podjęliśmy ostateczną decyzje o noclegu tutaj, zamówiliśmy sobie grzańca i coś na obiadokolacje. A okupując cały czas ten sam stolik, razem ze wszystkimi zaczęliśmy oglądać mecz w telewizji.. Oboje świetnie się przy tym bawiąc. Jak najlepsi kumple.
Po meczu trochę się przerzedziło. Ludzie rozeszli się po pokojach, a większość z tych, którzy mieli z nami spać w tym samym pomieszczeniu, rozłożyło już karimaty i ułożyło się na nich do snu, co oznaczało, że trzeba było zachowywać się ciszej. Oboje zgodnie stwierdziliśmy, że to dobry moment na prysznic. No tak, tylko że ja nie spodziewając się co mnie czeka i prawie nic nie wzięłam. Tymczasem on wyciągnął przede mnie garść saszetek z szamponami, odżywkami i różnymi żelami pod prysznic. Do tego po jednorazowej szczoteczce do zębów i paście w mini tubkach. A żeby tego było mało, z tego swojego ''worka nieskończoności'' wyjął jeszcze jakiś pakunek
-Domyślałem się że tego nie weźmiesz. A na pewno chciałabyś mieć... Mam nadzieje że ci się spodoba...- 
Już nic mnie dzisiaj nie zaskoczy. Pomyślałam i otworzyłam elegancko zapakowane pudełko. Była w nim delikatna, satynowa piżama. Na szczęście piżama, a nie kusa koszulka nocna
-Jest śliczna...- powiedziałam, ale w myślach zastanawiałam się, czy w ogóle mogę ją przyjąć. On to chyba wyczytał bo zaraz dodał
-Nie musisz jej na razie przyjmować na zawsze. Jeśli nie czuje się z tym komfortowo. Kupiłem ją dla ciebie, a dzisiaj i tak nie masz wyjścia i musisz w niej spać. Potem sama zdecydujesz... No chyba że wolisz nago...- podniósł brew
-A ja od razu, niczym rażona prądem podniosłam na niego wzrok -Co? Niee...- zarumieniłam się, ale widząc jego rozbawienie, sama też postanowiłam wczuć się w ten nastój
-Chyba bym zamarzła- zaśmiałam się -No dobra... a skąd w ogóle to wszystko? Skąd wiedziałeś że będzie nam to potrzebne?- zapytałam podejrzliwie, a on uśmiechnął się tylko szelmowsko
-Po prostu wiedziałem- puścił mi oczko i wstał -Nie wiem jak ty, ale ja idę się kąpać. Do zobaczeni później- odrzekł zarzucając na ramię ręcznik i biorąc do wyczarowanej reklamówki wszystko to, co było mu potrzebne. Po czym zniknął w korytarzu. Ja jeszcze chwile przyglądałam się tej piżamce i też zaczęłam zbierać się do wyjścia. Byłam ciekawa co on jeszcze tam ma, w tym swoim plecaku, ale mimo że miałam teraz świetną okazję by to sprawdzić, nie zdecydowałam się na to. To nie w moim stylu. Wzięłam więc rzeczy i poszła do damskiej łazienki. Rozebrałam się, i umyłam, używając prawie wszystkich saszetek, jakie mi zostawił. Nie znałam tych firm, ale to co w nich było pachniało niesamowicie. Po kąpieli przebrałam się w to cudeńko. Było granatowe, a właściwie ciemno atramentowe. Składało się z długich spodenek i bluzki na cienkich ramiączkach Wszystko z satyny. Umyłam jeszcze zęby i rozczesałam włosy. Następnie wróciłam na sale. Było cicho i szarawo. Gdzie nigdzie świeciły się tylko słabe światła. Przy stole tymczasem nie było ani Jón'a, ani jego plecaka. Zaczęłam się więc rozglądać i w końcu dostrzegłam go w jednym z wolnych kątów. Całkiem wolny co prawda nie był, bo na takie ''luksusowe'' warunki było zdecydowanie zbyt wielu ludzi. Ale nadal było tam w miarę przestronnie.
-Ślicznie wyglądasz- skomplementował mnie, widząc że podchodzę. Zarumieniłam się. On sam, był ubrany w ciemną koszulkę i bokserki... całkiem seksowne bokserki...
 -No. To tutaj będziemy dzisiaj spać- oznajmił wskazując na posłanie przed sobą.
No właśnie... jedno posłanie. Nie dwa osobne! Okazało się, że te dwie karimaty łączy się w jedną wielką. Oprócz tego Jón rozłożył tylko jeden śpiwór
-Tylko jeden?- zapytałam zaskoczona?
-A co przeszkadza ci to?- podniósł brew -Wygodniej mi było mi wziąć jeden duży śpiwór, zamiast dwóch osobnych. Poza tym tak będzie nam cieplej. Patrzył na mnie uważnie. Ale wyglądał na poważnego.
Zawahałam się przez chwilę. Ale widziałam że jak zacznę coś wymyślać, to nie wyjdę na tym dobrze. Poza tym już nie raz pokazał, że można mu ufać. No i w sumie, to te motyle które znów obudziły się w moim brzuchu bardzo mi się podobały. Nie wiedziałam tylko, czy jestem gotowa na wszystko, czego tej nocy może ode mnie oczekiwać. Ale z drugiej strony. Co może zrobić, jeśli zaledwie kilka metrów dalej śpią obcy ludzie. Uspokojona tą myślą, ku jego radości wgramoliłam się pod śpiwór...

1 komentarz:

  1. Pytanie co można zrobić w towarzystwie obcych, śpiących ludzi w takich szarawych ciemnościach zostawię bez odpowiedzi, bo każdy dorosły człowiek wie, że bardzo dużo.
    Znowu przeraża mnie naiwność ale i niewinność Elizki. Natomiast Jón pewnie sprawdził wcześniej prognozę pogody i być może dlatego się tak przygotował. Mimo wszystko bardziej do takiego zwykłego faceta by mi pasował duży, zwykły plecak, a nie górskie cacko. Jakoś tak mniej przyzwoicie i bardziej luzacko by mi się przez to kojarzył, a tak wyszedł na takiego zawsze przygotowanego do wszystkiego kujona.
    Szczerze to szkoda, że dał jej tę piżamkę. Liczyłam, że będą się cisnęli na jednej karimacie, w jednym śpiworze w samej bieliźnie i ogrzewali ciało o ciało, ale... no cóż, chyba mam za brudne myśli.

    OdpowiedzUsuń