sobota, 14 marca 2015

Rozdział VI

-Ty na prawdę ślicznie wyglądasz!- powtórzył całkiem poważnie, patrząc jak moszczę się pod śpiworem.   -Naprawdę dziękuję- odpowiedziałam zabawnym tonem, chcąc odebrać jego słowa jako miły żarcik. On tym czasem rozglądnął się dookoła. Większość ludzi już spało. Tylko jakaś grupka nadal siedziała przy stole. Z tym że prawie na drugim końcu sali
-Poczekaj- powiedział i po raz kolejny wyjął aparat
-No co ty. Będziesz mi tutaj robił zdjęcia? Teraz?- zapytałam naprawdę zaskoczona. W końcu było już późno, a ja siedziałam w samej piżamie
-Już ci mówiłem że to lubię- odpowiedział, skupiony na swoim sprzęcie. Ustawił go i przykląkł na brzegu naszego posłania, tak, bym znalazła się tuż przed nim i wtedy zrobił mi kilka fotek
-Nie uśmiechaj się- powiedział stanowczo. To był odruchowy uśmiech, który teraz na jego życzenie wymazałam ze swojej twarzy, choć nie było to łatwe. Kolejne fotki...
-Odkryj się trochę- poprosił, a ja nie wiedziałam jak mam to zrozumieć -Odsuń śpiwór- wyjaśnił. Wykonałam więc polecenie. Pstryk -A teraz zegnij nogi... i przysuń je do siebie-
-Tak?-  zapytałam, reagując dopiero po dłużej chwili.
-Tak. Dokładnie- odpowiedział i znowu pstryknął -Rozłóż teraz kolana na boki, ale powoli, nie odrywając od siebie stóp-
To była kolejna dziwna prośba, ale spełniłam ją, zaczynając wyczuwać w sobie delikatne podniecenie. Pstryk...
-Świetnie... Zostań tak. Tylko... podnieś do góry ręce. O tak i złap się za nadgarstki. Umieść je teraz za głową, tak jakby ktoś ci je tam przywiązał... Właśnie...- wszystko to mówił dosyć cicho. Pewnie dlatego żeby ''nie przeszkadzać'' innym. A ja wykonywałam jego polecenia, czując się coraz ciekawiej
-Super. Jak się czujesz?- zapytał cały czas robiąc mi zdjęcia. Czyżby się domyślał?
-Dobrze- odpowiedziałam zgodnie z prawdą
-Ok. To teraz wypnij tułów. Tak jak być chciała się uwolnić, ale pamiętaj, że wciąż masz skrępowane ręce i nogi. Zamknij oczy, jeśli chcesz...-
Zastanawiałam się, jak w ogóle się za to zabrać. Zamknęłam więc te oczy, jak radził i wyobraziłam sobie ową sytuacje, a moje ciało już całkiem naturalnie uniosło się do przodu
-Świetnie. nie otwieraj ich i nic już nie mów...- czekałam posłusznie. Usłyszałam teraz długą serie pstrykań. W końcu ucichła, ale on nadal się nie odzywał...
Nagle na swoich ustach poczułam coś wilgotnego. Otworzyłam oczy i zobaczyłam że jego twarz jest tuż przy mojej. Znajdował się teraz pomiędzy moimi rozwartymi nogami, przyciskając ciałem moje stopy, a jego ręka przytrzymywała mi dłonie, żebym i ich nie mogła ruszyć. Ustami zaczął wymuszać, żeby otworzyła swoje, a potem poczułam, jak jego język zakrada się do środka. Zaczynamy się całować. Mój mimowolnie wtóruje jego własnemu i wzajemnie się teraz o siebie ocierają. Zrobiło mi się gorąco. Trochę sie na początku przestraszyłam. Ale było tak przyjemnie, że nie chciałam tego przerywać. Jedna jego dłoń, cały czas przytrzymywała mi ręce, w pozycji nad głową. Druga zaś ujmowała policzek. Nagle przerwał. Popatrzył na mnie tak, jak lubiłam najbardziej, a potem zbliżył się do ucha, tak, że czułam szorstkość jego brody               -Dziękuje. Jesteś świetną modelką- wyszeptał i na koniec czule pocałował jeszcze moją zaplastrowaną skroń. Potem się odsunął. Serce waliło mi jak młotem. Patrzyłam jak siada na brzegu ''łóżka'' i patrzy na mnie zadowolony. Aparat już dawno wyłączony, stał sobie spokojnie obok plecaka. Chciałam coś powiedzieć, ale otworzyłam tylko usta. Teraz już wiedziałam jak to jest...
Nagle zadzwonił telefon -Przepraszam- wycedziłam i odebrałam go, jak najszybciej, żeby nie robił hałasu. To była moja siostra. Okazało się, że jest na wakacjach-niespodziance, na drugim końcu świata. Chłopak jej to zafundował. Zadzwoniła zapominając o różnicy czasowej. Chciała się tym pochwalić i oznajmić, że z tego względu do Wrocławia wróci dopiero za jakieś półtora tygodnia. Słuchając jej relacji, patrzyłam kątem oka, jak Jón wstaje, podchodzi do pustej już lady restauracyjnej i wspina się na nią, by coś zza niej wyciągnąć. Jego wypięty teraz tyłek, w samych bokserkach, wyglądał niesamowicie kusząco. Z tego powodu, oraz z faktu, że bez pytania szpera w mieniu schroniska, kompletnie przestałam słuchać mojej rozmówczyni. Musiałam ją poprosić o powtórzenie...
Jón wrócił tym czasem do naszego kącika, niosąc w ręce dwa kieliszki. Położył je na ziemi i otworzył swój ''worek Świętego Mikołaja'', by wyjąć z niego butelkę złotego szampana i otwieracz oczywiście. Posłałam mu spojrzenie - czego ty tam jeszcze nie masz? A on z triumfalnym uśmiechem wyjął jeszcze opakowanie dorodnych truskawek. Otworzyłam usta ze zdziwienia, znów nie słuchając siostry
-Słuchaj, przepraszam cię, ale... nie jestem w stanie już z tobą rozmawiać. Zaraz tutaj padnę (ze zmęczenia oczywiście)- poinformowałam ją, puszczając w tym samym momencie oczko do Jóna. Nie żeby mnie nudziła, ale rzeczywiście było już późno. Nie chciałam przeszkadzać innym śpiącym, no i... i tak nie mogłam się z wiadomego powodu skupić. Ale nie chciałam też sprawiać jej przykrości. Dlatego rozegrałam to w taki właśnie sposób. Zrozumiała mnie na szczęście i pożegnałyśmy się umawiając na kolejną rozmowę. Tym razem o bardziej odpowiedniej porze. 
Odłożyłam telefon i będąc już od jakiegoś czasu w pozycji - po turecku, spojrzałam na Jóna, który właśnie podał mi kieliszek ze złotym napojem
-Ukradłeś je?- zapytałam podejrzliwie, wskazując twarzą na ladę, za którą wcześniej grzebał
-A wyglądam na złodzieja?- spojrzał zawadiacko
-Nie... ale...- chciałam kontynuować, ale on mi przerwał
-To nie zadawaj głupich pytań. Zaufaj mi. Wiem co robię- zapewnił mnie spokojnie się uśmiechając i zgodnie z tradycją stuknął swoim szkłem o moje, by następnie opróżnić je do dna. Patrzyłam na niego jeszcze chwilę, przypominając sobie jak bardzo - ''zaufanie'' - to ważne w naszej... a szczególnie w mojej sytuacji słowo i też się napiłam. Po chwili Jón otworzył truskawki i nalał nam szampana po raz drugi, pytając o telefon, który przed chwilą odebrałam. I to na niego zeszła teraz cała rozmowa, a atmosfera mimo intymności i procentów, na chwilę znów stała się luźna, jak między najzwyklejszymi kumplami...

2 komentarze:

  1. Truskawki i szampan - uwielbiam to połączenie. Jeszcze lepiej jest przekroić jedną truskawkę na cztery, a drugą włożyć całą i zalać szampanem - uwaga wcale nie musi być drogi, a i tak będzie zajebiście smakowało :) - To przepis mojej nauczycielki z gimnazjum, potem sprawdzaliśmy go na wycieczce, ukradkiem, w tajemnicy przed nią oczywiście.
    Co do Elizki, to czy ja się mylę, czy ona w wieku 21 lat jest jeszcze dziewicą? No z tym to już trudno, jak chce to może sobie być cnotliwa, ale aby się w życiu nie całowała? To niemożliwe, więc musiałam coś źle zrozumieć.
    Nie psuje mi tu otwieracz do szampana.- Istnieje takie coś? Do wina, to wiem, że tak, ale do szampana? Przecież szampan to to musujące coś, co wypycha korek i ten strzela w sufit, robiąc zwykle dziury w kasetonach - o ile ktoś ma kasetony :-)
    Elizka dała robić sobie takie zdjęcia obcemu facetowi, bez pytań, bez protestów, bo on tak po prostu chciał. Czy to idiotka do entej? Przecież on nawet może z tego jakiś fotomontaż zrobić i sprzedać i... opinia zryta na całe życie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj Victorio, Victorio... Widzę że nie do końca wszystko zrozumiałaś...
      Eliza przeszła w swoim życiu coś (choć nie chodzi tu o żaden gwałt), co sprawiło, że jest tak nieśmiała, że po prostu do tej pory nie była w stanie z nikim być. Była tak nie pewna siebie, że nie umiała ani flirtować, ani uwodzić, ani nawet być po prostu sobą, przez co, nawet jeśli trudno ci w to uwierzyć, ona nigdy nie miała chłopaka (swoją drogą znam sporo dziewczyn, które też nie straciły dziewictwa w nastoletnim wieku i to z bardzo różnych powodów). A skoro nie miała chłopaka, to też się nie całowała i jest dziewicą, co opisałam w pierwszym rozdziale (albo nawet i we wstępie). To wszystko sprawia, że jeżeli na jej drodze staje ktoś, kto nie zwraca uwagi na jej nieśmiałość, a za to mimo to umie w niej dostrzec kobietę, nie wymagając od niej wiele. Jest za to miły, troskliwy itp, to jak Eliza ma go po prostu odtrącić? Przychodzi taki wiek, że pojawia się potrzeba bliskości drugiej osoby. A jeśli w jej oczach to pierwszy raz kiedy jakkolwiek może się do takiego uczucia zbliżyć? Jón może i jest tajemniczy, czasami dziwny, a nawet przerażający, ale jest też i pociągający... no i zupełnie inaczej się w stosunku do niej zachowuje (inaczej niż inni). Nie oczekuje, że sama z siebie coś będzie robić, tylko tak jakby sam ją tego uczy...
      Ale Eliza nie jest tak do końca naiwna, bo zdaje sobie sprawę z pewnych niebezpieczeństw, choć z drugiej strony Jón ma na nią taki wpływ, że nie potrafi i nawet podświadomie nie chce się mu przeciwstawiać. Stara się być jednak w miarę możliwości czujna. A on puki co nie zawodzi jej zaufania.
      A co do gór. To on przecież nie zaproponował jej ich spontanicznie. Kiedy ją odwiózł do Jeleniej, wrócił z powrotem do Wrocławia (albo spał w jakimś hotelu, to nie ważne), by potem znów do niej przyjechać (w końcu nie zrobił tego na drugi dzień, tylko po dwóch dniach) właśnie po to, żeby pojechać z nią w góry. Zaplanował to wcześniej, dlatego był w pełni przygotowany. A to, że jej o tym powiedział dopiero jak się spotkali, to już inna sprawa.
      Co do moich błędów, to zwracali mi już uwagę na myślniki i poprawiłam je. Nie wiem co jeszcze mogłabym zrobić.
      Jeśli jeszcze chodzi o treść, to myśląc o otwieraczu, myślałam o tym, żeby zaskoczył ją, że nawet takie rzeczy ma przy sobie, a poza tym szampana można też otwierać po cichu, bez wystrzelania i wtedy, o ile pamiętam, taki specjalny otwieracz może się przydać. Chyba że się mylę.
      A kurtka na początku maja, w górskiej miejscowości, rano? To naprawdę takie dziwne? Ja nie napisałam wcale, że jest puchowa...

      Usuń