niedziela, 15 marca 2015

Rozdział VII

Pomimo konsumpcji afrodyzjaków i sytuacji, w której w końcu zostaliśmy już jedynymi nie śpiącymi osobami w tym pomieszczeniu, byliśmy bardzo rozbawieni. Nie wiem, czy to zasługa bąbelków, ale ta bezpośrednia romantyczność na jakiś czas kompletnie uleciała
-Chcesz zobaczyć swoje zdjęcia?- zapytał nagle poważniejąc
-Czemu nie?- odpowiedziałam zainteresowana, a on sięgnął po aparat. Żeby było wygodniej, oboje usadowiliśmy się na miejscach do spania, opierając plecy o ścianę. Pokazał mi fotki z zamku, z Kotłów, no i te ostatnie
-Podobają ci się?- zapytał, przełączając z jednej na drugą
-Chyba tak...- powiedziałam zmieszana, bo nigdy nie lubiłam sama się oceniać
-Chyba?- zapytał zdziwiony. Że też musi się o to czepiać...
-Na prawdę. Nie umiem siebie oceniać... ale patrząc na stronę techniczną są naprawdę dobre- odparłam zakłopotana, choć szczera
-Ehh... Ty masz chyba problem z własną wartością co? To dziwne, bo nie masz wcale powodu- westchnął i zmierzył mnie wymownym spojrzeniem. Zaniemówiłam
-Nie znasz mnie! Nie powinieneś mnie tak oceniać!- wzdrygnęłam się i od razu odsunęłam, siadając na brzegu, tyłem do niego. Najgorsze, że jego słowa wcale nie były takie mylne. Ale nie miałam zamiaru z nim o tym teraz rozmawiać
-Hej!- zareagował od razu, odkładając aparat -Spokojnie. Ja tylko głośno myślę... Rumienisz się przy każdym komplemencie, nie jesteś w stanie oceniać się na zdjęciach. To wszystko mówi samo za siebie. A tymczasem nie jedna chciałby tak wyglądać. Uwierz mi...- powiedział przysuwając się i kładąc mi ręce na ramionach.
Trafił w mój czuły punkt. To co przeżyłam w czasach szkolnych, nie mogło się odbić na mnie inaczej, ale staram się z tym walczyć. Jednak to nie był dobry moment, żeby wywlekać takie tematy. Tymczasem zrobiło mi się nawet miło, kiedy wypowiedział te ostatnie słowa
-Może i tak nie wiem... ale czy musimy właśnie teraz o tym rozmawiać?- powiedziałam nadal lekko poirytowana
-Nie. Oczywiście że nie...- odpowiedział z wyrozumiałością i poczułam, że delikatnie zaczyna masować mi ramiona, a ja zamknęłam oczy, starając się zrelaksować i przyjąć przyjemne uczucie jakie mi ten masaż sprawiał, dopijając przy okazji do końca szampana, jaki pozostał mi jeszcze w kieliszku
-To... nie gniewasz się już?- zapytał słodko szepcząc
-Nie... - odpowiedziałam wyrwana ze tego błogostanu. Zgięłam ręce w pół i zatrzymałam nimi ruchy jego dłoni -...ale chodźmy już spać...- zdecydowałam odwracając się do niego, by zrozumiał że mówię poważnie. -Masz racje- odparł zrezygnowany -Pójdę w takim razie zgasić światło-
-Ok- zgodziłam się i wskoczyłam pod śpiwór.
On podszedł tymczasem do drzwi i za chwilę zniknął za kurtyną ciemności. Byliśmy ostatni, więc to na nas spadł ten obowiązek.
Jón świecąc sobie komórką, dotarł w miarę bezpiecznie do naszego posłania i potem już całkiem po ciemku, niezgrabnie wgramolił się na swoje miejsce
-No to dobranoc...- powiedziałam przemieszczając się na brzuch - moją najwygodniejszą pozycję do zaśnięcia
-Dobranoc...- usłyszałam w odpowiedzi i zamknęłam oczy. Tylko że tak jak się spodziewałam, nie mogłam zasnąć. A miało na to wpływ wiele rzeczy. Emocje dzisiejszego dnia. Obecność właściwe całkiem obcego jeszcze mężczyzny, tuż obok. No i ogólnie nowe miejsce, które zawsze tak na mnie działało. Tymczasem cały czas nie mogła się sobie nadziwić, że ja - do bólu nieśmiała dziewczyna, nie mieszkająca z rodzicami dopiero od jakichś niecałych dwóch lat (choć nadal ze starszą siostrą). I ja - która tak na prawdę w życiu nie miałam prawdziwego chłopaka, wsiadłam do auta z facetem poznanym chwile wcześniej. A teraz jestem z nim po pierwszym w życiu pocałunku i leżymy właśnie razem w jednym... no nazwijmy to ''łóżku''. Zupełnie się nie poznawałam...
Kiedy poczułam dyskomfort naturalnie związany ze zbyt długim leżeniem w tej samej pozycji, przewróciłam się na bok, tyłem do Jón'a. To jednak ani trochę nie przybliżyło mnie do snu. Tymczasem on także zmienił pozycje, ale bynajmniej nie po to żeby spać. Po chwili poczułam, że odgarnia mi włosy z ramienia, po czym delikatnie głaszcze po policzku. Jego ciało całkowicie do mnie przylgnęło. Powoli przesunął rękę wzdłuż mojego ramienia i dalej w stronę dłoni aż do brzucha. Wsunął ją pod bluzkę i zatrzymał w okolicy pępka. Chyba nie zamierzał iść dalej, ale To już mi wystarczyło
-Co robisz?- zapytałam szeptem nie odwracając się jednak, bo poczułam się jakby sparaliżowana
-Nie śpisz?- zapytał wyraźnie zaskoczony
-Nie... ale ty jak widzę też nie- zironizowałam -Jakoś nie mogę...- odparł zabierając rękę, ale tyko po to, by położyć mi ją już jawnie na głowie i pogładzić włosy
-Wiesz. Skoro tak...- przerwał cisze, która na chwilę nastała -...to chciałbym coś zrobić...- jego głos wybrzmiał gdzieś blisko mojego ucha. Był poważny, a jednocześnie bardzo nie pewny i jakby nawet trochę błagalny
-Co takiego?- zapytałam. Ale takiej odpowiedzi na pewno się nie spodziewałam. No a przynajmniej nie w takim miejscu
-Chciałbym ci sprawić przyjemność... -
-Przyjemność? Znaczy... Chcesz.. Tutaj?!- dziwnie mi było nawet tak cicho i w całkowitych ciemnościach wypowiedzieć to słowo...
-Nie... Nie chce się z tobą kochać. Przynajmniej nie teraz- cicho się zaśmiał -Chociaż... właściwie to tak. Chciałbym. Nawet bardzo... ale sama rozumiesz... Teraz mógłbym ci jedynie sprawić dyskretną przyjemność. I to właśnie zamierzam zrobić. Jeśli oczywiście chcesz... Tylko musiałabyś mi w pełni zaufać...- Serce już od jakiegoś czasu biło mi mocniej, a teraz było jeszcze gorzej...
Sama nie wiedziałam co zrobić. Bałam się trochę, bo przecież nigdy z nikim nie byłam w tak intymnej sytuacji. Ale z drugiej strony znów zaczęło ogarniać mnie podniecenie i byłam zwyczajnie ciekawa. Poza tym przecież mu ufałam
-Dobrze...- odparłam po zastanowieniu
-Na prawdę?- zapytał trochę zaskoczony, będąc pewny że mu odmówię
-Tak, ale pamiętaj, że ci ufam- tym razem to ja podkreśliłam to słowo, stawiające przed nim pewną odpowiedzialność -To co mam robić?-
-Nic kochanie. Po prostu się rozluźnij i pozwól mi działać- powiedział całując mnie czule w ucho -Zamknij teraz oczy i czuj...- Tak też zrobiłam, starając się od tej pory wyczuć każdy ruch jego ręki, bo tylko nią po mnie przesuwał
-Aha. Tylko nie bądź za głośno. Pamiętaj, że nie jesteśmy tu sami...- dodał niespodziewanie, a ja choć zdawałam sobie z tego sprawę od początku, zareagowałam na to tak, jak bym dopiero co się o tym dowiedziała. Zdenerwowałam się trochę. Ale właściwie z jakiego powodu miałabym być niby za głośno?
Na początek wybrał tę samą drogę co wcześniej - ramię, łokieć, biodro, brzuch. Tak samo też wsunął rękę pod piżamę. Ale tym razem poszedł wyżej - do moich piersi. Oblała mnie fala przyjemności i ciepła, kiedy zaczął je masować i ugniatać na przemian. Oddychałam coraz głębiej. Po jakimś czasie wrócił do brzucha, a potem zabrał na chwilę dłoń. Usłyszałam ciche mlaskanie, a gdy jego ręka wróciła na moje ciało, kilka z jego placów wydawało mi się być mokrych. Tym razem przesunął dłoń w dół, wprost na moje pośladki. Uczucie podniecenia jeszcze bardziej wzrosło, a ja na chwilę wstrzymałam oddech. Pogładził moje dolne krągłości i to co pomiędzy nimi, a potem wdrapał się na udo i przejechał po nim powoli kilka razy. W końcu dotarł do łona, skąd zaczął zniżać się wprost do krocza. Serce prawie wyskakiwało mi z piersi. Wiedziałam już co chce zrobić. Zagłębił się między wargi i zaczął mnie pocierać. Coraz głośniej sapałam. W pewnym momencie jeden z jego palców, wszedł jeszcze głębiej. W ten słynny punkt. Zaczęło się...
Strach mieszał mi się z niewyobrażalną już nawet wtedy przyjemnością. Wszedł we mnie, a ja wstrzymałam oddech. Zaczął się poruszać. To w jedną, to w drugą stronę. Na początku robił to bardzo powoli i ostrożnie. Od środka biło we mnie zimno i ciepło jednocześnie. Czułam jak mięśnie same się wokół niego zaciskają. Robiły to w niesamowicie równym tempie, do czego bardzo chciała dołączyć cała dolna, a właściwie środkowa część mojego ciała. Odczuwałam coraz większą rozkosz. Sapałam starając się to robić jak najciszej. Tymczasem jego palec poruczał się we mnie coraz szybciej, ale i ja przyspieszałam. Nagle zrozumiałam że za chwile coś się wydarzy, a przez moje struny głosowe mogą się o tym dowiedzieć inni, czego bym nie chciała. To to właśnie przewidział Jón. Zacisnęłam więc zęby i zakryłam usta, żeby nie hałasować. Spod moich dłoni dało się słyszeć już tylko ciche popiskiwania. Ach jak żałuje że nie jesteśmy teraz sami... W tym momencie jego palec nagle opuścił mnie z niesamowitą szybkością. Wtedy doszłam.
Wszystkie mięśnie skurczyły mi się i na chwile znieruchomiałam. W moim podbrzuszu wybuchł właśnie wulkan...
Chcąc nie chcąc musiałam krzyknąć i uwolnić z siebie tę świeżo wyprodukowaną energię, więc mimowolnie odsunęłam dłonie od ust. Ale w ostatniej chwili złapałam jedną z nich zębami i to zdławiło wszystkie dźwięki. Po chwili cała mokra, z lekko rozwartymi kolanami leżałam już na plecach. Oddychałam jeszcze szybko, próbując dojść do siebie
-Jak się czujesz?- zapytał zaciekawiony, ale z wyczuwalną troską w głosie
-Cudownie- odpowiedziałam błogim, ale zmęczonym głosem
-Ciesze się- stwierdził pochylając się nade mną i znów głęboko mnie pocałował. Tym razem jednak, nie zrobiło to na mnie aż takiego wrażenie. Bo przy tym co przeżyłam przed chwilą, to było praktycznie nic
-To spróbuj teraz zasnąć- powiedział jak najbardziej szczerze i na koniec musnął mi jeszcze usta
-Dobranoc-
-Dobranoc- odpowiedziałam, a on odsunął się i jak gdyby nigdy nic wygodnie ułożył na brzuchu, odwracając głowę kompletnie w drugą stronę.
Ta ''spróbuj teraz zasnąć'' powtórzyłam w myślach jego słowa, tylko w bardziej ironicznym tonie. Moja kobiecość nadal była rozpalona, a ja sama jeszcze pod wpływem nieostudzonej adrenaliny. Starałam się jednak odpocząć. Niedługo potem usłyszałam ciche chrapanie. Jón spał. Podniosłam się. Chciałam na niego popatrzeć, ale było zbyt ciemno. Przemieściłam się na więc brzeg posłania i sięgnęłam do jego plecaka, całkowicie na oślep wygrzebując z niego wodę i upiłam kilka porządnych łyków. Następnie nad starym, drewnianym parkietem, czym wyścielona była podłoga schroniska, wylałam trochę wody na dłonie, by ochłodzić nimi twarz. Ten zabieg bardzo mi pomógł, gdyż jak tylko wróciłam pod śpiwór - zasnęłam jak dziecko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz